– Klienci chcą wiedzieć, co się dzieje z ładunkiem, na bieżąco śledzić dostawy, natychmiast po rozładunku mieć na biurku dokumenty. To zrozumiałe. Pomyślmy choćby o ładunkach wysokowartościowych lub takich, od których zależy zachowanie ciągłości produkcji. Aby jak najlepiej spełniać wysokie oczekiwania dążymy dziś do skracania dystansu między kierowcą a spedytorem, do sprawnego i pozbawionego błędów obiegu informacji bez retransmisji danych, która zawsze generuje dodatkowe koszty i opóźnienia. Kto jest w stanie wykonać taką usługę na najwyższym poziomie? Przedsiębiorstwa korzystające z cyfrowych rozwiązań do szybkiego udostępniania danych do zewnętrznych systemów, z dobrze działającą telematyką zintegrowaną z systemami TMS-owymi. Pozostałe, które nie będą spełniać rosnących oczekiwań, mogą mieć znacznie trudniej na rynku - wyjaśnia Dawid Kochalski, ekspert Inelo z Grupy Eurowag.
Precyzyjne określenia czasu dostawy, płynny obieg dokumentów, łatwe rozliczenia – w dzisiejszej rzeczywistości transportowej to niezbędny wyznacznik jakości. Jest o co walczyć, szczególnie, że konieczność generowania większych przychodów (lub szukania oszczędności) związana jest również z konkurencją w postaci firm z krajów, w których zarobki kierowców są niższe niż w Polsce, jak np. z Ukrainy czy Turcji. Automatyzacja i oprogramowania, które pomagają osiągać zyski jak najmniejszym kosztem inwestycyjnym, to odpowiedź zarówno na wymagania klientów, jak i na globalny kryzys i konkurencję płacową. Firmy, które nie analizują danych i nie monitorują aktywnie kosztów, mogą nie udźwignąć wyzwań związanych z transformacją transportu.
Fot. Inelo
Komentarze (0)