Poślizg sam w sobie jest nieprzyjemny, ale gdy pomyślimy o tym, że na drodze rzadko znajdujemy się sami – staję się on realnym zagrożeniem dla życia naszego i innych. Aby uniknąć wypadku czy stłuczki, aż do wiosny zaleca się jazdę na homologowanych oponach zimowych – ich skuteczność jest oparta na niczym innym, jak wykorzystaniu fizyki i chemii dla naszych potrzeb – realnego zwiększenia bezpieczeństwa. Raport Komisji Europejskiej dowodzi, że używanie opon zimowych zmniejsza ryzyko wypadku aż o 46 proc.
Opony zimowe wykonane są z innej mieszanki gumowej niż opony letnie, która dzięki większej zawartości naturalnej gumy i krzemionki nie twardnieje, kiedy robi się coraz chłodniej. Natomiast specjalny wzór bieżnika opon zimowych doskonale odprowadza wodę i wgryza się w śnieg, a dzięki przestrzennym, samoblokującym się lamelom także zapewnia bezpieczeństwo na suchej drodze. Zarówno mieszanka, jak i bieżnik są kluczowymi elementami opon zimowych, które zwiększają przyczepność samochodu do jezdni, a tym samym skracają drogę hamowania.
Homologowane opony zimowe, czyli posiadające tzw. symbol alpejski - płatek śniegu na tle trzech szczytów górskich, dają duży margines bezpieczeństwa, czyli krótszą drogę hamowania, która często zapobiega kolizjom, a nieraz potrafi uratować życie. Opony letnie w już w temperaturach poniżej 7-10 stopni C stają się coraz twardsze i mają wydłużoną drogę hamowania w porównaniu do opon zimowych – różnica może wynieść nawet ponad 10 metrów, a to są dwie długości dużego samochodu.
Na bezpieczeństwie nigdy nie warto oszczędzać. Należy pamiętać, że spotykany jeszcze symbol M+S jest tylko określeniem opon z bieżnikiem na błoto i śnieg, nadawanym uznaniowo przez producentów opon – nie mają one natomiast zimowej, bardziej miękkiej mieszanki gumowej. Samodzielnie występujący M+S bez symbolu alpejskiego oznacza, że taka opona nie jest ani oponą zimową, ani całoroczną, gdyż nie otrzymała homologacji zimowej.
„Czy prawdziwa jest krążąca po świecie plotka, że opony zimowe dodatkowo obciążają domowy budżet? Zakładając, że rocznie przejedziemy samochodem 20 tys. km, to przez 5 lat przebieg naszego auta wzrośnie o 100 tys. km. W tym czasie zużyjemy dwa komplety opon – bez względu na to, czy będą to dwa komplety ogumienia letniego, czy jeden komplet opon letnich i jeden zimowych. Osobny komplet opon letnich i zimowych pozwala na zmniejszenie zużycia każdego z kompletów, ponieważ każdy jest używany tylko przez pół roku. Ale jazda na innych oponach latem, a innych w okresie jesienno-zimowym to przede wszystkim maksymalne zwiększenie naszego bezpieczeństwa. Producentom dużo łatwiej i taniej byłoby produkować jeden typ opon, ale niestety fizyki nie da się oszukać – nie ma opony idealnej na każdą pogodę. Niektórzy kierowcy testują w praktyce opony całoroczne. Oczywiście, używając ich nie musimy się umawiać do serwisu dwa razy w roku i jesteśmy w stanie zaoszczędzić na przekładce opon, ale wygenerowane oszczędności zaraz wydamy na kolejne ich pary. Dlaczego? Ogumienie całoroczne jest używane przez cały rok, niezależnie od warunków pogodowych. Ich zużycie zwiększa się szczególnie latem, co spowodowane jest zbyt miękką mieszanką gumy, w porównaniu z tą w oponach letnich. To prawda, że z roku na rok są coraz bardziej dopracowane, ale jednak zawsze całoroczne gumy będą miały tylko kompromisowe osiągi w stosunku do opon dedykowanych do pory roku. Nawet najlepsze opony całoroczne latem nie będą tak dobre jak najlepsze letnie, a zimą tak dobre jak najlepsze zimowe. Jeśli jednak ktoś zamierza jeździć tylko na jednym komplecie opon i to głównie po mieście, to lepszym rozwiązaniem będą dobre całoroczne niż letnie” – dodaje Piotr Sarnecki.
Komentarze (1)